Czarny łabędź to swoisty oksymoron – połączenie wzajemnych sprzeczności. Bo nie dość, że wszystkie przez wieki obserwowane łabędzie były białe, to także polskie słowo łabędź pochodzi właśnie od bieli – od łacińskiego alba – biały. A zatem łabędź jest ze swojej natury biały i z czarnym łabędziem wiążą się pewne problemy, jak się okazuje nie tylko językowe.
Określenie „czarny łabędź” na Starym Kontynencie funkcjonowało od starożytności. U rzymskiego poety Juwenalisa pojawia się ono jako symbol niezwykłej rzadkości – niczym biały kruk. Rara avis in terris nigroque simillima cygno – rzadki ptak na ziemi niczym czarny łabędź. A właściwie to nie rzadki, ale wręcz niemożliwy, a przynajmniej nieistniejący. Fakt niezaprzeczalnej empirycznie bieli wszystkich łabędzi wykorzystywany był nawet przez logików i filozofów do zilustrowania indukcji rozumowania – skoro wszystkie dotychczasowo napotkane łabędzie były białe, takież będą i kolejne. Indukcja ta obowiązywała do 10 stycznia 1697 roku. Łabędź – symbol bieli – został symbolem zaskoczenia. Czy można to było przewidzieć…?
10 stycznia 1697 roku holenderski żeglarz Willem de Vlamingh dokonał jak się wówczas zdawało niemożliwego – u zachodnich wybrzeży Australii – na wysokości obecnego Perth – odkrył czarnego łabędzia. Do tej pamiętnej chwili wszystkie znane łabędzie były białe. Rzekę uchodzącą w tym miejscu do oceanu nazwano z tej okazji Rzeką Łabędzią (Swan River), a poruszenie tym zaskakującym faktem trwa do dziś.
Potraktowanie „czarnego łabędzia” jak swoistego oksymoronu bardzo mi się podoba. Ale pozwolę sobie sprostować pewną kwestię: nazwa „łabędź” nie wywodzi się od łacińskiego przymiotnika „albus”, lecz jest z nim spokrewniona. Oba te słowa oparte są na praindoeuropejskim rdzeniu „albho-” o znaczeniu ‘biały’.
dziękuję za trafną uwagę i uściślenie