Nierozstrzygnięte pozostają dyskusje o gatunkowej przynależności naszego polskiego orła. Z pewnością należy on do bardzo starej rodziny europejskich orłów herbowych, widniejących do dziś w godłach wielu państw – choćby naszych „zaborczych” braci Niemców, Rosjan i Austriaków. Niemiecki Bundesadler jako jedyny dziś pozostaje bez korony, choć i nasz orzeł przypomnijmy nie zawsze dźwigał na głowie swoje złote insygnium.
Samo słowo orzeł ma pochodzenie wspólne z greckim ornis – ptak. Miałyby one pochodzić od wcześniejszych rdzeni oznaczających rozpęd, wznoszenia, powstawanie, początek… Stąd także słowo oryginalny.
W naszym godle jedni widzą bielika, inni zaś orła przedniego. Temu pierwszemu często odbiera się nawet prawo nazywania go orłem, choć systematyka a także nazewnictwo w innych językach sugerują, że śmiało można by bieliki objąć tym zaszczytnym mianem. Nawet naukowa nazwa Haliaeetus oznacza z greki morskiego orła.
Władysław Taczanowski, który bodajże jako pierwszy użył wyodrębnionej nazwy bielik, sugeruje wyróżnienie orłów właściwych rodzaju Aquila (obecnie rodzaje Aquila, Hieraetus i Clanga), otwierając tym samym drogę do polemiki, jakim orłem mógłby być bielik, którego sam Taczanowski uparcie nazywa po prostu bielikiem.
A w godle – no cóż – folgując nieco fantazji, moglibyśmy zapragnąć, by znalazł się w nim nawet orzeł cesarski…
fot. Beata Muchowska