Wśród polskich nazw ptaków nie brakuje zdrobnień, czyli bardziej fachowo nazw deminutywnych. Występują one obok form podstawowych i oznaczają odrębne, nieraz nawet niespokrewnione ze sobą gatunki.
Polska nomenklatura sięgnęła już nawet po takie określenia jak kaczuszka, sokolik, dropik, derkaczyk, gołąbek, jaskółeczka. Na szczęście jednak nazwy te dotyczą ptaków egzotycznych. Z drugiej strony z oficjalnie przyjętego nazewnictwa zniknęły dawne sikorka, czyżyk, kuliczek, traczyk (na rzecz alczyka zresztą).
Zdrobnienie nie zawsze oznacza pokrewieństwo obu gatunków. Przykładów jest wiele – nur i nurzyk, tracz i traczyk, kura i kureczka, jer i jerzyk… Tak, tak! Jerzyk jest zdrobnieniem od jera, a podstawą tego przeniesienia nazwy jest podobieństwo ich głosów.
Wśród zdrobnień znajdziemy takie, które mogą wywołać uśmiech: aborygenek, maorysek, brylancik, diamencik, nektareczek, lilipucik lub też inne mylące — czy w ogóle o ptaka chodzi: trawniczek, samotniczek, żarek…
Dlatego nie zaszkodzi zachowanie ostrożności przy komentowaniu obserwacji. O ile gąska, wróbelek czy bociek zostaną odebrane jako nadmierna ckliwość, to już gągołek, orzełek czy pustułeczka mogą poważnie zmylić współobserwatora.
zgadza się i można by tak jeszcze wymieniać, np.: trznadel i trznadelek, perkoz i perkozek…
A bo polski język lubi takie coś, nie tylko wśród ptaków. Mamy koszatka i koszatniczka, ropucha i ropuszka, pies,piesek 😉 Wymieniać można bez końca.
jerzyk od jera – nie wpadłabym na to. Ciekawe.