Słowik mimo piękna swojego śpiewu, polską nazwę zawdzięcza żółtawo-szarej barwie upierzenia. Może naszych przodków zdziwiła „pospolita powierzchowność” ptaka wobec jego zachwycających zdolności wokalnych. Ptak, który w wielu językach nosi miano „nocnego śpiewaka” (Nightingale i inne podobne), w polszczyźnie jest z nazwy najbardziej szarym ptakiem – słowikiem szarym lub rdzawym.
Słowik szary miał szansę na bardziej poetycką nazwę – bekwarek – od nazwiska renesansowego wirtuoza-lutnisty Valentina Bakfarka. W XIX wieku z taką propozycją nazwy dla tego ptasiego wirtuoza wyszedł wybitny polski przyrodnik Antoni Waga. Muzyczne miano miał wówczas ten słowik także w ciepłym jeszcze naukowym nazewnictwie Linneusza, który nazwał go Motacilla philomela – „pliszka meloman”. Bekwarek przefrunął jednak na stronice słownika wyrazów zapomnianych, co nie zmienia oczywiście faktu, że kultura i sztuka oddają od wieków hołd słowikowi jako najwybitniejszemu ptasiemu śpiewakowi. Na kartach literatury od starożytności po współczesność jest królem sceny – w mitologii greckiej, w pałacu cesarza Chin u Andersena, w poezji Staffa, Jasnorzewskiej, Tuwima, Gałczyńskiego…
„W pieśni słowika
jaka muzyka…
I nie śpię. Sobie na złość.
Jak to wysłowić,
co mówi słowik,
i jak to w ogóle nazwać?
Ja bym słowika
nazwał strumyczkiem,
który ku sercu płynie,
a śmierć po sercu pocina smyczkiem:
niech się zatraci,
niech zginie! (…)”
Władysław Broniewski, „Słowik”